poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Two.


- Zostaniesz na noc? Proszę. - uśmiechnęła się łapiąc mnie za ręce. Zagryzłem dolną wargę przybliżając usta do jej ucha.
- Zaplanowałaś już cały wieczór, widzę. - wyszeptałem pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Wzruszyła ramionami poruszając brwiami.
- Żebyś wiedział. - zaśmiała się melodyjnie, a ja popchnąłem ją na ścianę. Musnąłem jej usta, po chwili spojrzałem jej w oczy żeby upewnić się czy wszystko gra, kiedy kiwnęła głową, przedłużyłem pocałunek. Rudowłosa zaczęła powoli ściągać moją koszulę, pomogłem jej unosząc przy tym ręce do góry. Zacząłem rozpinać jej rozporek, kiedy usłyszałem dzwonek telefonu. Odsunąłem się od niej i usiadłem na łóżku nakładając ręce za głowę.
- Pieprzony telefon. - warknęła naciskając zieloną słuchawkę. - Czego?...Nie, my...Dobra, już jadę.. - wybełkotała niechętnie. Rzuciła telefonem o ścianę i zaczęła zapinać swój rozporek.
- Co się stało?
- Chyba nici z naszej wspólnej nocy. Muszę jechać do pracy, pilnie. - wzruszyła ramionami biorąc swoją torbę. Zarzuciła je na ramię i podeszła do mnie, musnęła moje usta i wyszła trzaskając drzwiami. Westchnąłem schodząc za nią na dół, aczkolwiek nie zdążyłem. Już wsiadła do samochodu, przekląłem pod nosem i wszedłem do kuchni gdzie zastałem Nelly z flaszką wódki w ręku. Pociągnęła łyka opierając się o blat, zmrużyła oczy dokładnie mi się przyglądając.
Chwyciłem wódkę stojącą obok niej i wypiłem ją do dna. Wywróciła oczami obserwując każdy mój ruch.
- Co jest? - bąknąłem biorąc kolejną butelkę i pociągając kolejnego łyka. Usiadła na ziemi opierając się o szafki, usiadłem obok niej i położyłem dłoń na jej kolanie. Oparła głowę o moje ramię przełykając ślinę.
- Zatapiam smutki w alkoholu, codzienność.
- Zatopmy smutki razem... - uśmiechnąłem się po czym zbliżyłem do siebie jej twarz, kciukiem przejechałem po jej podbródku. Musnąłem jej usta, a ona zadrżała. Przybliżając się do niej podniosłem ją i ułożyłem tak, żeby siedziała na moich kolanach. Zaśmiała się całując moją szyję, kiedy nagle zorientowała się co robi i wstała z ziemi.
- Nie możemy. - wzruszyła ramionami wiedząc, że to nie w porządku co do Kate.
- Przestań, zgonimy na alkohol. - wybełkotał pod nosem wyciągając z kieszeni papierosy. Wyjąłem jednego z opakowania i podpaliłem jego końcówkę zaciągając się nim.
- Jesteś niemożliwy. - syknęła, na co zareagowałem niekontrolowanym śmiechem. Wywracając oczami wzięła do ręki swoją butelkę i kiedy chciała już wejść na górę, przerwałem jej to łapiąc ją za nadgarstek.
- Boisz się czegoś?
*
Drgnęłam słysząc to pytanie, odwróciłam się przodem do niego wyszarpując się z jego ucisku.
- Cała noc jest dla nas, cały dom...Czemu nie możemy tego wykorzystać? - wyszeptał mi do ucha przyciskając mnie do ściany, położyłam dłonie na jego klatce piersiowej odpychając go ode mnie.
- Słuchaj, Bieber. Jeszcze raz mnie tkniesz, a pożałujesz. Twoją dziewczyną jest Kate, nie ja.
- Po co komu związki skoro można zabawiać się z kilkoma? - poruszył zabawnie brwiami śmiejąc się cicho.
- Siebie się zapytaj, kotku... - szepnęłam. Od razu przekroczyłam próg salonu i weszłam schodami na górę. Położyłam się na brzuchu zaglądając pod łóżko. Wyciągnęłam spod niego pamiętnik i odblokowałam go wbijając kod. Wyciągnęłam spod poduszki długopis i usiadłam na łóżku.

Tak dobrze było czuć jego usta na moich, tak dobrze było nie przejmować się niczym. Przy nim czułam się idealnie. Czemu zawsze musi być przeszkoda przełamująca moje szczęście? Nie chcę być znowu tą suką kradnącą chłopaków, nie chcę być tą gorszą i drugą. Był pijany, inaczej by mnie nie tknął. Przetrwamy, zobaczymy... To moje życie, moje zasady których będę się trzymać.

Usłyszałam otwierające się drzwi. Westchnęłam widząc w nich Justina, zmarszczył czoło.
- Przepraszam. To było głupie i nie powinno się to stać. - wzruszył ramionami siadając obok mnie. Kiwnęłam niepewnie głową odkładając zeszyt na bok.
- Co tam masz?
- Um...nic takiego. - zakryłam go kołdrą i przesunęłam się zakrywając pamiętnik. Uniósł prawą brew ku górze śmiejąc się.
- Okej, zapalisz? - wyciągnął w moją stronę fajkę którą odebrałam od niego. Wyciągnął zapalniczkę i podpalił mi go, a ja wciągnęłam dym do ust który zaraz wypuściłam.
- Kochasz Kate? - spojrzałam mu prosto w oczy, zauważyłam że trochę się zaniepokoił pytaniem. Nie uzyskałam odpowiedzi, szatyn przełknął ślinę wpatrując się w ziemię.
- Słuchaj, Kate jest moją przyjaciółką. Jeżeli ją skrzywdzisz to powyrywam ci z dupy nogi, rozumiesz? - zdziwiło go to, że tak szybko zmienia mi się humor. Sama nie wiedziałam skąd palnęłam takie pytanie i skąd taką reakcję. Może po prostu chodzi o to, że się o nią martwię?
- Sądzisz, że się ciebie boję? - wstał próbując powstrzymać się od śmiechu. To ja jestem popularnym bokserem i kryminalistą, nie ty. - warknął mi w twarz wskazując palcem na siebie. - Mogę cię zabić w każdej chwili więc uważaj sobie na słowa.
Kryminalista? Coś o czym nie wiedziałam? Czy to ten Justin poszukiwany przez pięć lat przez policję? Przełknęłam ślinę.
- Nie odważyłbyś się mnie zabić. - wymamrotałam spoglądając na swoje kolana, oblizał usta zastanawiając się nad tym przez chwilę.
- Mogę wszystko, skarbie. - oparł się rękami o ścianę i przybliżył twarz do mojego ucha. - kiedyś się o tym przekonasz.
Justin szybko się denerwował, to była nowa poznana przeze mnie, jego cecha. To trudne, głupie, ale prawdziwe. Mój żołądek wykręcił się boleśnie.
- Jakoś tak..nie wierzę ci. - uniosłam brew do góry wstając z łóżka.
- Nie wierz. Wiedz, że śpimy w jednym pokoju. - zaśmiał się łobuzersko. Wywróciłam oczami.
- Śpisz na podłodze...
- Teraz tego chcesz, zobaczymy co będzie później. - powiedział tym swoim podniecającym głosem. Zmarszczyłam nos.
- Dupek.
- I takiego mnie lubisz... - skrzyżował ręce na klatce piersiowej, odwracając się na pięcie w jego stronę wybuchłam śmiechem, na co on zareagował ostrym spojrzeniem. - Wiesz, że nie możesz nic powiedzieć Kate?
Zabił mnie swoim spojrzeniem, jego czekoladowe oczy jakby zmieniły barwę na czarny. Potrząsnęłam głową chcąc sobie wmówić, że mi się przewidziało.
- Twoje oczy... - sapnęłam.
- To nic takiego. - zmarszczył czoło odwracając się do mnie tyłem, po minucie znowu sparaliżował mnie wzrokiem dotykając mojego ramienia. Poczułam nieprzyjemne dreszcze przechodzące po moim ciele, nienawidziłam jak ktoś mnie dotykał, wstydziłam się tego. Na moich policzkach pojawiły się delikatne wypieki.
- A co jeżeli bym jej powiedziała? - zapytałam unosząc brwi do góry, przybliżył się do mnie dociskając mnie do ściany. Poczułam jego ciało opierające się o moje. Przełknęłam ślinę chcąc go ponownie odepchnąć, aczkolwiek przerwał to blokując moje dłonie swoimi.
- Nie chcesz wiedzieć. - uśmiechnął się łobuzersko, co sprawiło że moje ciało opanowało niezwykłe ciepło. Skrzywiłam się dając mu znać, że nienawidzę takich odpowiedzi. Kiwnęłam niechętnie głową, a on odsunął się, żebym mogła już uwolnić się od jego ucisku.

----------------
Jejku, przepraszam. Jestem beznadziejna.

piątek, 5 kwietnia 2013

One.

- Na pewno tego chcesz? - zapytał mój ojciec. Skinęłam głową lekko się uśmiechając.
- Jeżeli wrócę do Stratford, spełnię swoje marzenie, będę miała pracę, zamieszkam z Kate i zapomnę o przeszłości. Będzie dobrze, będę cię odwiedzać. - objęłam go w okół szyi i po prostu przytuliłam. Zagryzłam dolną wargę odsuwając się od niego. Wzięłam ostatnie pudło z ziemi i wsadziłam je do bagażnika. Łapiąc za drzwiczki spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę upewniając się czy wszystko jest dobrze. Weszłam do samochodu i odpaliłam silnik. Wzdychając odjechałam, zauważyłam w lusterku że Robert mi macha, więc tylko się uśmiechnęłam i wyjechałam z miasta.
***
- Nelly! - krzyknęła rzucając mi się w ramiona, zaśmiałam się cicho klepiąc ją po plecach ręką. 
- Tęskniłam za tobą. - wybełkotałam puszczając ją z ucisku. Czerwonowłosa uśmiechnęła się lekko zagryzając wnętrze policzka.
- Ja też tęskniłam, chodź. - wzięłyśmy po kilka kartonów i wniosłyśmy je do przeznaczonego dla mnie pokoju. Schodząc do salonu zauważyłam, że zaprosiła moich dawnych znajomych. Zakryłam usta dłonią widząc wszystkie dekoracje typu "Welcome Nelly" poczułam spływającą łzę po moim policzku. Przytuliłam każdego po kolei, aż natknęłam się na jednego szatyna którego nie znałam, albo po prostu nie pamiętałam...
- Um... Nelly to jest mój chłopak, Justin. - chłopak się uśmiechnął wyciągając w moją stronę dłoń, niepewnie ją uścisnęłam odwzajemniając uśmiech. 
*
Zamarłem widząc tą dziewczynę. Nelly Blood była córką kobiety która miała wypadek. Spowodowany przeze mnie. Dziewczyna stała przy stoliku popijając piwo i gadała, śmiała się z moją dziewczyną. Wspominała o niej wiele razy, aczkolwiek nie wiedziałem, że to o niej mowa. Była cholernie podobna do swojej matki. Podszedłem bliżej, żeby Kate się zorientowała, że chcę pogadać z  jej przyjaciółką. Odsunęła się niepewnie i odeszła do koleżanek. Zacisnąłem usta w cienką linię, a dziewczyna usiadła na kanapie. Usiadłem obok niej, ani drgnęła.
- Czym się zajmujesz, Nelly? - powiedziałem pewnie.
- Przyjechałam tutaj, żeby zająć się modelingiem. A ty? - w końcu odważyła się spojrzeć mi w oczy. Uśmiechnąłem się sztucznie.
- Boks. - zagryzłem wnętrze policzka bawiąc się palcami. - Miałaś kiedyś robioną profesjonalną sesję zdjęciową? 
- Tak, wiele razy. Moja matka też była modelką, od dzieciństwa chciałam robić to co ona. - kiedy poruszyła temat o swojej mamie nie wiedziałem co powiedzieć. Uniosłem prawą brew do góry.
- Przejdźmy się. - podniosłem się i podałem jej rękę pomagając jej wstać. 
Ruszyliśmy w stronę wyjścia w ciszy. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz dziewczyna usiadła na huśtawce i poklepała miejsce obok niej. Zrobiłem to.
- Co się stało z twoją matką? - udałem głupiego, żeby dowiedzieć się co myśli o tej sprawie. 
- Jakiś idiota wjechał w jej samochód, nie wiadomo co się stało. Jej ciała nie znaleziono. Przecież to niemożliwe. - pokręciła głową chowając twarz w dłoniach, odwróciłem wzrok klepiąc ją po ramieniu.
- Będzie dobrze.
*
Był zbyt zainteresowany moją matką, przyjechałam zapomnieć, nie przypominać. 
A może ona żyje? Może gdzieś tam jest? Była krew, był samochód, ale jej ciała nie było. 
Dopiero teraz wszystko zaczynam myśleć o wszystkim co było kilka miesięcy temu, to dziwne.
Kiedy spojrzałam w jego oczy widziałam śmierć, smutek, złość. Nie mogłam opisać co on czuł, sama się w tym wszystkim pogubiłam.  Nie rozumiem wielu rzeczy, czemu los dał mi tak ciężkie życie do przetrwania, czemu to wszystko spada na mnie? 
*
- Bieber, postaraj się! - krzyknął wysoki mężczyzna, który zwał się moim trenerem.
Spojrzałem na starszego, umięśnionego chłopaka stojącego przede mną. Przekląłem pod nosem, kiedy poczułem kolejny cios wycelowany w mój policzek. Wiedząc, że muszę się skupić rzuciłem chłopakiem na ziemię i usiadłem na nim okrakiem powstrzymując jego ruchy. Trener zaczął liczyć sekundy kładąc się przy nas i obserwując każdy ruch. Wygrałem. Zaśmiałem się pod nosem wystawiając pięść ku chłopakowi, przybiłem z nim żółwika i podszedłem do zdenerwowanego trenera.
- Co się dzieje? Jesteś coraz słabszy. - warknął.
- Ale wciąż wygrywam. - podrapałem się po karku zastanawiając się o co mu chodzi.
- Ale w pewnym czasie przestaniesz i polegniesz, Bieber. Weź się do roboty, bo słabo z tobą będzie, rozumiesz:? - podał mi ręcznik, żebym mógł otrzeć swoją twarz od potu. 
- Za dwa tygodnie walczysz z Parkerem, musisz trenować. - dołączył się Brown. Wywróciłem oczami, już miałem w dupie te treningi. Denerwowało mnie to, że musiałem ćwiczyć od szóstej do czternastej z małymi przerwami, czasami musiałem przychodzić jeszcze wieczorami. Ale to mnie uspokajało, w ten sposób wyżywałem się na każdym. Wiedziałem, że to zły sposób w jaki pokazuje się uczucia, bo to w przyszłości może się nie sprawdzić, ale to nie była moja decyzja. Tylko mojego ojca.
- Zaufaj mi. - uśmiechnąłem się przykładając ręcznik do czoła. Ręką przejechałem po swojej twarzy, sprawdzając dłoń zauważyłem pełno krwi. Przekląłem pod nosem i ruszyłem w stronę łazienki. Spojrzałem w lustro patrząc czy rany są bardzo głębokie. Obmyłem twarz w letniej wodzie i otarłem ją suchym ręcznikiem. I tak było widać siniaki, ale chociaż nie byłem cały we krwi. Wszedłem pod prysznic i obmyłem się z potu. Wycierając się wyszedłem z łazienki i nałożyłem na ciało dresy i koszulę. Wziąłem torbę i nałożyłem ją na ramię, wyszedłem z sali treningowej. 
***
- Jezu, co ci się stało?! - krzyknęła zestresowana Kate przejeżdżając dłonią po mojej twarzy.
- Robinson. Nieważne, to tylko treningi. Nic mi nie jest. - uśmiechnąłem się uspokajając czerwonowłosą. Musnąłem jej policzek i wszedłem do salonu, usiadłem na kanapie sięgając po pilot. Usłyszałem w kuchni kroki, zorientowałem się że w środku jest Nelly. Wyłączyłem telewizor i ruszyłem w jej stronę. Otworzyłem lodówkę wpatrując się w to co ma w środku. Wyciągnąłem z niej jogurta, którego zaraz wypiłem i opakowanie wyrzuciłem do kosza. Oparłem się o blat patrząc na czynności które robi brunetka.
- Co na obiad? - rzuciłem. 
- Kurczak. - odpowiedziała, otarłem dłoń o dłoń i wyszedłem z pomieszczenia. Objąłem Kate w okół talii i cmoknąłem ją w czoło. Tak, dzisiejszy dzień cały dla nas.
----------------
Zmieniłam pierwszy rozdział, bo tamten zupełnie nie miał sensu, więc o to jest. Justin jako bokser z jedną tajemnicą. Co się stało z matką Nelly? :)

środa, 3 kwietnia 2013

Prolog.


- Witaj Nelly. - usłyszałam cichy szept kobiety. Wysoka brunetka posłała mi ciepły uśmiech i ręką wskazała na czarny fotel, dając mi znać żebym usiadła. Przełykając ślinę niepewnie usiadłam na miękkim siedzeniu.
- Nie chce tutaj być. - warknęłam wpatrując się w jeden punkt na ścianie.
- Wiem, że nie lubisz rozmawiać o swoich uczuciach, ale chcę ci pomóc. - poczułam jak kobieta łapie moją dłoń, którą zaraz puściłam chowając swoją do kieszeni. Westchnęła. Postanowiłam powiedzieć jej o wszystkim, pierwszy raz odkąd tu przyszłam.
- Kilka miesięcy temu wyszłam z domu na imprezę nie informując o tym rodziców. Nie chciałam wracać do domu, czułam się jak ich marionetka, zawsze mną rządzili i nie pozwalali mi na nic. Kilka dni nocowałam u najbliższej przyjaciółki. W końcu moja mama nie wytrzymała, w środku nocy weszła do samochodu i pojechała mnie szukać...już nie wróciła. Mam poczucie winy, nie umiem sobie z tym poradzić. Nie mogę normalnie funkcjonować, myśleć, spać. - przez ten cały czas trzęsły mi się ręce, a wzrok miałam wlepiony w ziemię. 
- Nie możesz żyć cały czas przeszłością, to nie była twoja wina, aczkolwiek nie powinnaś uciekać z domu tylko wcześniej porozmawiać z rodzicami. Nie obwiniaj siebie za to, bo zwariujesz. - kiwnęłam głową nadal wpatrując się w jeden punkt.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko. Kamień spadł mi z serca, zawsze to co nosiłam w środku przeciążało mnie, dzisiaj nabrałam odwagi i wygadałam się. 
- Chcesz może kawy?
----------------
no więc to jest prolog, więc nie dziwcie się, że jest krótki. mam nadzieję, że się opowiadanie spodoba. :)

follow me @deptamcie